niedziela, 26 kwietnia 2015

Słowo na niedzielę - dieta

Dziś wpis luźny, niekoniecznie bentowy. O diecie.
via: Picjumbo
Bo teraz modnie jest teraz być na diecie i niemal każdy się do jakiejś diety stosuje. Na czasie jest nie jeść mięsa, produkty bezglutenowe i wykluczać laktozę. W wielu przypadkach bez przesłanek zdrowotnych. Jeść kotlety mielone na smalcu jest passe, Choć swego czasu wcinało się ze smakiem aż uszy się trzęsły. Tak działa moda i mnie także zdarza się jej ulec. Nie jem mięsa. Tłumaczę wszystkim, że źle się czuję po mięsie. Ale może tak naprawdę to przez modę? Może sama przed sobą się tak tłumaczę? Czuję się lepiej bez mięsa, czy sobie to wmawiam? Czy lubię marchewki, brokuły i brukselkę, czy to tylko owczy pęd? Ludzka podświadomość potrafi różne rzeczy wyczyniać. Pod wpływem innych blogów próbowałam swego czasu też diety raw.

Czasem jednak robię wiele rzeczy wbrew innym. 6 lat temu założyłam bloga o bento, kiedy jeszcze niemal nikt nie wiedział, co to jest. Kiedy było niemodnie brać do pracy jedzenie. Kiedy wypadało wychodzić na pizzę, chinola czy kebaba, lub je do pracy zamawiać. 
Blog pomagał mi zachować umiarkowanie w jedzeniu. Zabranie pudełka do pracy pomagało mi racjonalnie porcjować sobie posiłki, nie podjadać zanadto. Ale nie zawsze. Oprócz pudełka potrafiłam brać kilka bułek, podjadać ciastka. Także bento może być pomocne w trzymaniu diety, ale tylko wtedy kiedy masz silne postanowienie, motywację, silną wolę. Ja nie mam. Nie mam też wystarczająco dużo pewności siebie, żeby po prostu mieć wszystko w nosie, czuć się dobrze w swojej skórze i jeść to, na co mam ochotę. 

A Wy? jesteście na diecie? Czy jesteście zwolennikami teorii, że kochanego ciała nigdy za wiele?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cześć, uwielbiam czytać komentarze i na nie odpowiadać. Więc komentuj: